Dziecko. 30

Dziecko. 30
Jedziemy do knajpy Roberta. Boje sie, boje sie jego spojrzenia, moze straconej okazji… jego zniechecenia mna… cala droge jestem poddenerwowana… Jade z mezem na jego przyjecie, a mysle o obcym facecie… Interesuje mnie jego podejscie do mnie bardziej, niz maz obok.
To nie jest dobre, zaczynam czuc cie jak… zla kobieta. Kocham go, ale jakby ta milosc zbladla… Siedze obok niego, ale moja dusza jest gdzies indziej. Naprawde, jakby swiat równolegly… to samo, ale jakze inne.
– Bedzie fajnie, zobaczysz…
Nic miedzy mna, a Robertem nie jest, a wstydze sie przed nim, chocby wygladu mojego meza…
– Nic nie mówisz ?
Dlaczego tak sie dzieje, on mnie nie chce, ja nie mam odwagi nawet zaproponowac spotkania na osobnosci…
– Karolina, sluchasz mnie ?
– Cos mówiles… ?
– Juz dojezdzamy…
– Ok.

Wchodze na sale, az mi sie rece trzesa, próbuje je wytrzec w chusteczke… nie rozumiem tego uczucia…
– Cos ci jest ?
Rozgladam sie nerwowo…
– Co ?
– Karolina, zle sie czujesz…?
– Nie, nie, to nic takiego…
Zaprosili nas do d**giej sali, bedziemy mieli swoja, z zamknietymi drzwiami.
Nie widze go… ulga… siadam sie przy stoliku, ale kule sie… ze strachu…
– Karolinko podejdz, to nasz prezes… Pan Janek.
– Witam Pania, gratuluje d**giego dziecka, Pani maz Marek wiele mówil mi dobrego o Pani…
– Tak ?
– Przede wszystkim jaka dobra matka i zona jest Pani, to rzadkosc w naszym zwariowanym swiecie…
– Przesadza, wcale taka nie jestem…
– I jeszcze skromna, gratuluje ci Marku takiej kobiety, to prawdziwa matka Polka.

Chcialam wykrzyczec mu moje klamstwa, chcialam obnazyc obraz, który jest mistyfikacja. Chcialam… ale to przeciez mój maz… ojciec moich dzieci… musialam odwrócic wzrok, lzy cisnely sie same…
– Ide sie usiasc, jestem zmeczona…
Ani mój, ani ten nie skomentowal sukienki, tepe mózgi chemiczne…
Gdy tak siedzialam i sluchalam to dowiedzialam sie, ze mój maz jest co prawda wiceprezesem, ale tylko oddzialu w naszym miescie, a firma na 6 takich oddzialów w calej Polsce. Wysoko, ale czy az tak ?
Jest zarzad calej firmy i takich wice i prezesów oddzialów to siedzialo ogólnie 12, a ile jest kierowników… e…tam… nudno. Gadaja o wykresach, procentach… rynku, kryzysie… spadku sprzedazy…
Okazalo sie, ze to przyjecie jest na zamkniecie tamtego roku, na wyplate premii, ale bardziej na ratowanie dotychczasowego poziomu sprzedazy.

Przy naszym stoliku siedzieli raczej wice, ale i 3 tych wysokich… mój dosc czesto byl przy stoliku glównego… wiec siedzialam sama z trzema innymi kobietami, które tylko poprawialy makijaz… pustaki.
– Ile wam spadlo ?
– 10 %
– 23 %
– Nam 18 i spada…
– Premii w przyszlym roku to nie bedzie…
– A dlaczego wam spada sprzedaz… zapytalam ?
Ich zdziwione twarze zdradzaly niezrozumienie, dlaczego ja, zona, kobieta… pytam sie o takie rzeczy ?
– A bo konkurencja nas wykancza… ale dlaczego sie Pani pyta… ?
– Bo sie nudze… a rynek mnie interesuje…
– W jakim celu ?
– Sama prowadze firme i im wiecej wiem, tym lepiej nia zarzadzam…
Ladnie zabrzmialo, fachowo, odwrócili sie w moja strone, niunie poszly przypudrowac noski…
– A jaka Pani prowadzi ?
– Wydawnictwo literackie…
– E… to slaby interes…
– Dlaczego ?
– Produkcja to jest sila…
– Nie zgodze sie, wam spada sprzedaz, a mi rosnie…
– A jaki miala Pani dochód za tamten rok ?
– Pamietajcie, ze moja firma jest trzy osobowa, a dochód tylko za grudzien, bo wtedy zaczelismy, wyniósl od wkladu 12 tys, na koniec roku do ok 150 tys.

Myslalam, ze udusza sie drinkami…
– Co ?
– To ile jest procent wzrostu, jestescie dobrze w liczbach ?
– Niemozliwe… a teraz ?
– Na koniec marca bedzie nastepne 250, a do konca roku to bedzie… e… duzo…mój rynek rozwija sie ciagle do góry… moze zmiencie branze… ?
Wstalam, wzielam szklaneczke soku i tez postanowilam odprezyc sie w lazience…
Ich wyrazy twarzy, ich spojrzenia, niedowierzanie… daly mi takiego kopa, ze szlam jakby na skrzydlach.
Tak, jestem kurwa wielka. Chlopcy ze swiata, a placza nad procentami, a ja z 12 tys… dupa zarobionych… ha, ha…
Moglam teraz nawet wpasc na Roberta, tak sie podbudowalam, tak mnie to wznioslo… otworzylam drzwi… zaczelam sie rozgladac za nim… on przeciez tez mi pomógl, chcialam nawet podzielic sie radoscia…
Sala byl dosc zapelniona, Roberta nie bylo, ale mój wzrok spotkal kogos, kogo sie nie spodziewalam. On równiez w tej samej chwili skierowal wzrok na mnie. To byl ON.

Mój pierwszy kochanek, ojciec Patryczka i niedoszly Olenki. Mój Pan, mój mentor, czlowiek, któremu chcialam oddac dusze, a który zjebal mi d**ga ciaze. Przez niego, nie wiem nawet, który jest ojcem. Zarzadca, czy architekt.
Nie wazne, stare dzieje, bylo minelo.
Ale on zerwal sie od stolika, a byl z kilkoma ludzmi… i patrzac sie mi w oczy zaczal sie zblizac… Ja stalam jak sparalizowana, chcialam uciec do lazienki, ale to by nic nie dalo. On nie odpusci…
– Karolinko, ty tutaj, co robisz ?
– Jestem z mezem na przyjeciu jego udzialowców i prezesów…
– Przepieknie wygladasz, podobno urodzilas niedawno…
– A co to cie obchodzi… ?
– Jestes jeszcze piekniejsza niz dotychczas…
– Dziekuje, ale spiesze sie…
– Poczekaj, pogadajmy…
– Nie mamy o czym…
Jako ojciec twojego syna, troszke chcialbym sie dowiedziec… jak mlody sie chowie… ?
Nogi mi sie ugiely… kurwa mac…
– Co ty opowiadasz…jaki ojciec… ?
– Daj spokój, ty wiesz i ja wiem… z d**gim nie wyszlo, ale moglas mi powiedziec, moze i zgodzilbym sie…

Wszystkie mysli zaczely mi sie platac, czego on chce, jak go splawic, jak wybrnac z tragicznej sytuacji… ?
– Chcialbym spotkac sie z toba, jak za starych czasów…
– Nie ma takiej mozliwosci, nie mam czasu dla ciebie…
– Szkoda, pójde zatem pogadac z twoim mezem… jest w tamtej sali… prawda…?
Kurwa, kurwa, kurwa…
– Poczekaj, o co konkretnie chodzi… ?
– O seks kochana, tylko o seks… jesli myslisz, ze zapomnialem o tobie, to sie mylisz, o tobie nie idzie zapomniec…

I tu moja wyjatkowosc obrócila sie w moje przeklenstwo, ale przeciez nie moge… nie zrobie to mojemu mezowi, nie zasluguje na to…
– Daj telefon, zadzwonie ?
– Skasowalas mój numer ?
– Nie, dodalam do nieodbieranych…
– No wlasnie, zawsze zajete…
– Tu jest mój nowy numer, wpisz z ladna adnotacja… a teraz daj buzi…
– Odczep sie chamie, jestem z mezem…

– Cos pomóc ?
Odwrócilam sie… Robert.
KURWA.
– Nie, ten Pan sie pomylil…
– Tak, przepraszam, zadzwonie… i puscil ni oczko…

– Cos przykrego ?
– Demony przeszlosci… bardzo stare, ale wciaz jak widac… zyjace…
– Co Pani tu robi, Karolino ?
– Mam impreze w tamtej sali, z ludzmi z pracy mojego meza…
– Aha, juz kojarze, cos pomóc ?
– Nie dziekuje, musze do lazienki….

Gdy wyszlam on nadal sie krecil w okolicach… i zobaczyl… lzy w moich oczach…
Nawet nic nie mówil… sama zaczelam…
– Mial Pan racje, gdy jestesmy na szczycie, gdy wszystko juz nam sie uklada, gdy dopinamy zycie na ostatni guzik… los daje nam kopa i wali prosto w dupe… przepraszam…
– Wolalbym nie miec racji, ale przerabialem to wiele razy… moze bede mógl pomóc… umiem wiele spraw zalatwic, jestem czasami jak Ray Donovan…
– Kto ?
– E… taki facet z serialu…
– Nie, to moje grzechy i wezme je na swoje barki… trzeba swoje piwo wypic samemu… dziekuje…

Boze, jak to sie stalo… co za pech… tak bylo zajebiscie, tak bylam wesola, aby ten cham mnie zgasil i wdusil w piach…
Nie moze byc za pieknie… nie moze…
Impreza w ogóle juz mnie nie interesowala, tamci cos próbowali zagadac, ale ich zmylam…
– Marek, dlugo jeszcze, zle sie czuje i mala trzeba nakarmic…
– Jestem w srodku bardzo waznych rozmów z prezesem… wez taksówke… prosze… i dziekuje…

W dupe wsadz swoje podziekowania, poradze sobie… nie pierwszy raz…
Gdy wychodzilam tamtego juz nie bylo, cale szczescie, ale w szatni stal Robert…
– Pomoge…
Cos on dzis chce ode mnie, a ja wrecz odwrotnie, nie chce nikogo widziec, chce do domu, wtulic sie w poduszke i wyryczec… a potem wyrwac… dusze…
– Nie, dziekuje, musze jechac do domu nakarmic mala…
– Moge zawiezc Pania…
– Wezme taxi, naprawde dziekuje…
Zaraz sie porycze…. musze uciec jak najszybciej…

Zimne powietrze uspokoilo mnie, wzielam haust, potem d**gi… cholera, diabli go nadali… ale mialam pecha…
Ok, czy ja mam w telefonie numer do taxi ?
Oczywiscie, nie mam… czy to sie nie skonczy… moze jakas pojedzie… poczekam…
Po 10 minutach bylo mi tak zimno w nogi, bo szpileczki to nie jest obuwie na zime, ze nie wiedzialam co zrobic… przeciez nie moge wrócic…
I wtedy wyjechala ta bryka, tak… teraz poznaje ja z daleka… Robert.
Podjechal… stanal, wyszedl i otworzyl mi drzwi…
– Prosze sie nie wyglupiac… zapraszam…
– Dziekuje.
Gdy ruszylismy poczulam sie bardzo dziwnie… w innej sytuacji pojechalabym na ostry seks do bólu… ale nie z nim, nie teraz i nie w takiej zjebanej chwili.
– Nie musimy rozmawiac, jestem zwykla taryfa, ale poprosze o adres…
– Taka bryka jako taryfa, fajnie… moge tak codziennie…
– Da sie zrobic…

On sie usmiechnal i ja za min.
Troszke puscilo, co bede zalic sie obcemu facetowi, nie jego wina i nie jego sprawa. Wytlumaczylam jak jechac…
– Przepraszam…
– Za co ?
– Za klopot, widze, ze sie Pan przejal…
– Pomagam wielu ludziom, to dla mnie normalnosc… prosze nie miec wyrzutów…
– Tak dzis sie popier…
– Nie musi sie Pani ograniczac…
– Popierdolilo…przepraszam…
– Jeszcze raz oferuje pomoc…
– Nie, szkoda zachodu…

Jechal szybko, ale bezpiecznie, po chwili parkowal…
– W innej sytuacji i byc moze… w innym zyciu zaprosilabym Pana na kawe…
– Prosze sie nie przejmowac, zycie trwa i nie wiadomo, co los szykuje…
– Oby, dziekuje bardzo i do zobaczenia.
– Dobranoc i mniej nerwów…

Cholera, los nie da mi sie przespac z tym facetem, on zaczyna tak sie oddalac… zreszta zyje w innym swiece, niz ja.
To bylby nastepny poziom, nastepne drzwi do przekroczenia. I co najsmieszniejsze, ze wcale nie widze tam wielkiego seksu, raczej cos, czego nie umiem dzisiaj okreslic…
Naszla mnie mysl, aby zadzwonic do mlodego, ale pózno juz i mala zaraz zacznie plakac… ach to zycie…

Mój wrócil…nie wiem kiedy, spimy osobno, nie obudzilam sie, ale cala niedziele schodzil mi z drogi, a ja wcale nie szukalam okazji do rozmowy.
W poniedzialek dzwoni Anka.
– Bedziesz zla, ale powiedz, ze pójdziesz ze mna…
– Cos wymyslila.
– Mam dwie imprezy, jedna bez dyskusji tylko dla mnie, a d**ga specjalnie dla ciebie.
– Mów.
– Najpierw idziemy do starucha pijaka.
– Przestan, nie ide…
– Musisz, umówilam sie z nim i bedzie jeszcze jego kumpel, pójde z dwoma, podobno tez ma takiego kutasa…
– Powiedz, zeby sie umyli najpierw…
– Widzisz, a mi to nie przeszkadza…
– Anka…!!
– Mam w sobie nutke masochizmu i raz na miesiac bede jej dogadzac wlasnie w taki sposób.
– Powinnas miec przy sobie jakiegos faceta, a nie mnie kobiete…
– Damy rade…

Ok, teraz juz zapadla decyzja, kupie gaz, najwyzsza pora, jeszcze spotka nas cos zlego.
– Dobrze, a d**ga ?
– Ta jest dla ciebie, poznalam juz dawno pare, która urzadza seks party, ale na bardzo wysokim poziomie, wejscie kosztuje tysiac zlotych, tylko elita.
– A gdzie to jest ?
– Wynajmuja teraz jakis odjebany apartament, ale slyszalam, ze za kazdym razem jest inne miejsce…
– To mi sie podoba, ale ci twoi menele, to przegiecie…
– Wiem, ale to mnie uszczesliwi…
– Dobrze Aniu, wiesz, ze zrobie wszystko dla ciebie…
– Wiem kochana, ja dla ciebie tez. W srode o 15, przyjade po ciebie…
– Dlaczego tak szybko ?
– Aby byli na chodzie…
– O mój Boze… masz problemy dziewczyno… to nawet nie jest smieszne…
– Pa, do srody.

Dzwonie.
– Mlody potrzebuje gaz na wczoraj..
– Jaki gaz ?
– Obezwladniajacy, kup natychmiast z dostawa na jutro… juz…

Ona nie zdaje sobie sprawy co zrobi nawalony menel, tak… ale wez faceta… skad… nawet mój informatyk sie nie nadaje, za cienki…
Nie jestem szczesliwa, czekam kazda nerwowa chwila na telefon od Niego. Nie umiem sie odprezyc, nawet nie podniecam sie juz w ten sposób, ten facet byl moim poczatkiem, ale zaczynam miec wrazenie, ze bedzie równiez moim koncem.
Gdyby Marek sie dowiedzial, to cale moje zycie straci sens, przeciez dzieci sa jego i koniec. KURWA.

Jest sroda, jestem jeszcze bardziej nerwowa, boje sie tych pijaków, gaz przyszedl dzis rano, ale nie dal odprezenia.
Dochodzi 15, powiedzialam, ze Ance musze pomóc w inwentaryzacji w sklepie, Jola lyknela, raczej…
Jest.
Ubralam sie zupelnie normalnie, nawet gorzej, to nie ja ide na seks.
– Jestes pewna ?
– Oczywiscie, zobacz jak mi sie rece trzesa… jest zajebiscie…
– Kupilam gaz, jak co, to wale po ryjach i zwiewamy…
– Nie szalej, co moze sie stac, jak ci nie powiem, to nic nie rób…
– Sama ocenie…
– To moja impreza, wyluzuj…
– Jak chcesz, twoja dupa…

Zajechalysmy. Zaparkowala na ulicy, dalej poszlysmy pieszo…
– Musimy do sklepu…
– Jasne…
– Dwa na miodzie poprosze…
– 10 zl…
– Szalejesz, tylko nie upusc…
– Jestes zlosliwa.
– Jestem prawdziwa.

Stanelysmy przed jego drzwiami…
– Jak wygladam ?
– Ja pierdziele, Anka, wygladasz lepiej od krowy, wystarczy, oni nie zobacza róznicy…
Puka. Cisza. Sa kroki… otworzyl…
– O laski juz sa Janeczku… prosze…
Kultura jak cholera.
Janeczek siedzial przy stole i pil…
– Moze jestesmy za pózno, zagadalam ?
– Nie, nie… czekamy…

Janek odwrócil glowe, zobaczyl Anke, wyprostowal sie… i .. wstal…
Podszedl, podal dlon i… pocalowal Anke w nia…
– Janek, jestem…
– Ania…
Usmial sie…
– Nie… nie… to to kurwa jestes…
Szarpnelam ja za rekaw..
– Spokojnie, syknela…
Jak chcesz…. usiadlam sie na krzesle… show must go on…

– Masz gacie ?
Ta szybko sciagnela…
– Juz nie mam…
– Podejdz…
On nadal siedzial przy winie… Anka postawila dwa nastepne na stole, a ten wpakowal jej swoja lape od razu pod spódniczke…
– Wygolona kurwa, moze byc… brzydze sie wlosami…
O kurcze, ale koneser sie znalazl…
– Dotknij tyleczka, moge orzechy zgniatac…
Podniosla spódnice i wystawila swoja dupe w jego strone.
– Masz racje, mlody twardy tyleczek… podobno dajesz w niego…
– Oczywiscie, uwielbiam jak takie duze kutasy go penetruja… kolezanka mnie szkolila…
Spojrzal sie w moim kierunku, jego metny wzrok bladzil az znalazl mnie w rogu pokoju…
– Tez bedziesz sie pierdolic ?
– Nie, jak tylko pilnuje…
– Ok, twoja strata, zacznij obciagac, szkoda czasu…

Rozpial spodnie, troche zsunal sie na krzesle i… zaczal otwierac wino od Anki…
Ta kleknela i nura w jego krocze.
Ta sytuacja brzydzila mnie, smieszyla, a najbardziej to bylo mi jej zal… ale jak ja to kreci… przeciez ten facet na pewno nie umyl sie przed chwila…
Nie wygladal najgorzej, ale to trzeci sort… nieogolony, i te podróbki wina…
Cóz, Anka kleczala, wypinala tylek i robila mu laske, ten d**gi wrócil z lazienki, bylam ciekawa czy umyl rece, e… o kutasie nie wspomne…
Podszedl do niej i trzasnal, az pozostal slad…
Anka odwrócila glowe i sie usmiechnela…
– Podoba ci sie ?
– Jasne…
– Nie gadamy tylko obciagamy, ryknal Janek… Józek napij sie…
– Za chwile, bo mi nie stanie…

Zaczal sie rozbierac, cholera, jego kutas nawet lezac byl duzy, fajny, gdyby nie to miejsce… to moze…
Józek walil sobie patrzac na tyleczek Anki, a byl naprawde kuszacy…
Kleknal za nia i wsadzil reke w cipe, nie wiem ile palców, ale az ja podnioslo, a Janek trzymal teraz jej glowe mocno, wiec musiala obciagac…
Jego palcowa byla brutalna, nie zwracal na nic uwagi, d**ga reka trzymal za bioderko, mial wielkie lapy, zreszta Józek tez… takie spracowane, z twarda skóra…
Gdyby Anka nie byla mokra to byloby przykro… chyba byla… e… na pewno… lecialo jej od rana…
Coraz mocniej ja jechal… Anka rozszerzyla nogi, troche znizyla, przez co wypiela sie bardziej… wygladala jak prawdziwa suka brana przez dwóch samców… a ja poczulam lekki mrowienie… odzywa sie szmata..

Józek wyciagnal reke i zaczal wpychac swojego kutasa w cipe…
O… daje bez gumy, jej wybór…
Chyba wszedl, bo zlapal dwiema rekoma za biodra i przyciagnal do siebie…
Anka raczej byla szczupla dziewczyna, wiec jej drobne cialo w objeciach dwóch facetów przy kosci bylo dziwnie podniecajace… duze dlonie na tylku i glowie… przelozylam noge na noge.
– Cos ci slabo idzie kurwo… nie chce stanac… powiedzial Janek…
Odsunal krzeslo, wstal i teraz zobaczylam… bardzo podobny, duzy zwisajacy kutas…
Zaczal sie rozbierac… mial wygolonego z jajkami, chociaz to… moze to trzecia plus zmiana…
Cala klatke mial w dziwnych tatuazach, ach… przypomnial mi sie tamten ze studia tatuazu, ten co calowal tak oblednie… musze go odwiedzic…
Biale skarpetki, no tak…

Podnies ja… Józek przytrzymal jej cialo i podniesli sie bez wyciagania kutasa… pociagnal rece do tylu i walil az plaskalo…
Janek podszedl i dotknal piersi…
– Male, ale co tam…
Wtedy spojrzal sie w moja strone…
– Ty to raczej jak maciora jestes…
– Karmie male dziecko, to i cyce mam duze…
– Pokazesz ?
Mala kalkulacja, nie mam mowy… ale moze pomoge Ance w postawieniu go…
Wstalam i zaczelam rozpinac bluzeczke, stanik ma zapiecie z przodu, wiec jeden ruch i mialam piersi na wierzchu…
Nie powiem, spodobalo mi sie… wiem, ze mam zajebiste… niech popatrzy…
Oczywiscie Józek tez patrzyl…
– Scisnij brodawki….
– Jeszcze bardziej maja stac ?
Bo oczywiscie staly jak glupie, wiele im nie trzeba…
– Nie, chce zobaczyl jak ci cieknie…
Scisnelam… polecialo mi po palcach…
– Piekne.

Chwycil glowe Anki i na sile sciagnal do kutasa… nie miala wolnych rak, bo d**gi ja ciagnal za nie, wiec próbowala ustami chwycic go, co przy waleniu cipki nie bylo latwe…
Ten patrzyl sie tylko na mnie, wiec Anki próby konczyly sie tylko na próbach…
A niech jej bedzie…. podeszlam, chwycilam kutasa w dlon, zwazylam i podalam Anka do ust…
Zrobilam to automatycznie, bo podchodzac patrzylam sie tylko w jego oczy… a bylo w nich cos glebokiego… ten facet nie byl brzydki, byl zniszczony i zmeczony… ale moze kiedys, w mlodosci to nawet bylo ciacho…
– Prosze…
I bezczelnie zaczelam sie wycofywac… zaslaniajac piersi bluzka…
On spojrzal sie na dól, mocno chwycil za glowe Anki w wepchnal calego….
Oj… wszedl gleboko… ale Anka nie jeknela…. raz za razem brala az nos wpychal sie w brzuch…
No tak, ciagnac umie…

– Mi juz stoi, czas na dupe… powiedzial Józek…
Wyciagnal, naplul i zaczal wciskac… bez zelu… cholera… Anka nawet nie mogla nic powiedziec, bo ledwo lapala powietrze…
– Poczekaj chwilke…
Szybko wstalam, z jej torebki wyciagnelam zel i podeszlam do niego wyciskajac juz na dlon…
Bluzki nie zapielam wiec piersi zyly wlasnym zyciem i grawitacja…
Spojrzal sie na nie… a ja juz smarowalam jego kutasa i tylek Anki… podziekuje mi…
On caly czas patrzyl sie na mnie, a ja odwrotnie, patrzylam sie na wielkosc jego glówki przy malutkim anlu mojej przyjaciólki…
Chwycilam go znowu i nakierowalam w sam srodek…
– Wpychaj… ona czeka…
Wepchnal i zaczal sie lamac… za miekki… chwycilam mocniej i sama zaczelam próbowac go wpychac… a ten cham w tym samym czasie zlapal mnie za piers i scisnal od razu dosc mocno…
Chcialam sie cofnac i wyrwac, ale trzymal za mocno… cwaniak… zna sie na rzeczy…
– Jestes bezczelny…
– A ty piekna… nie wyrywaj sie, daj potrzymac…
Zrezygnowalam z prób wyrwania, jak wepchne to mnie pusci…

Zaczal wchodzic, Anka naprezyla sie…
– Rozluznij tylek Anka…
– I znasz sie na waleniu dupy…
– Sama daje z wielka przyjemnoscia….
– To dlaczego nie chcesz sie przylaczyc…?
– Bo dzisiaj nie mam przyjemnosci…
– Pani… Dama… rozumiem, za niskie progi…
Wszedl, puscil mnie… szybko cofnelam sie na swoje krzeslo… zaslaniajac piersi…

A ten chwycil Anke mocno za biodra i wepchnal na sile, do konca… wygladalo to, jakby zrobil to ze zlosci… oj, bedzie nieprzyjemnie…
Anka az wyprostowala sie, ale szybko sciagnieto jej glowe na dól…
– Ty szmato nie umiesz ciagnac…
– To nie moja wina…
– A kurwa kogo ?
Janek podszedl do stolu i lyknal swoja butelke… kutas nadal wisial…
Józek pociagnal ja na krzeslo…usiadl sie…
– Pracuj sama…
Anka chwycila sie za piersi i zaczela podskakiwac na jego kutasie, rzucila spojrzenie w moja strone, oczy rozesmiane… jest w swoim zywiole… musi jej byc dobrze…
Janek znowu podszedl i ona od razu wziela do buzi.
– Masz go postawic, chce poruchac…

Po nastepnych minutach nie bylo zadnego efektu…
Cofnal sie o pól metra i… walnal ja z liscia w twarz…
– Jestes beznadziejna szmato…
Wsadzil jeszcze raz… i po chwili znowu wyciagnal i ja walnal…
Cholera, jeszcze pobija nas, dobrze, ze mam gaz… juz prawie siegam po niego…
– A moze za duzo wypiles i dlatego ci nie staje, Józek daje rade…
Dostala znowu…
– Jestes pijaczyna i nie dasz rady mnie zerznac…

Co ona robi, dlaczego go drazni… ?
– Ja ci kurwo dam pijaczyne…
Podszedl i walnal jeszcze dwa razy… i od razu wepchnal do buzi… chwycil za tyl glowy i nie puszczal. a Anka kurwa, nie dosc, ze sie nie wyrywala, to jeszcze caly czas pracowala tylkiem na kutasie Józka…
Ja piernicze, ona robi to celowo… wzielo mnie… dotknelam piersi… potem przejechalam po brzuchu… motyle od razu odzyly…
Wstalam, podeszlam do niego i dotknelam jego klatki. Moje piersi oparly sie o ramie…
– Nie staje, czy slabo ciagnie ?
– Beznadziejna jest…
– Pokaz go…
Puscil jej glowe, wyciagnal, wzielam w dlon i zaczelam mu walic i co chwila wpychalam w buzie Ance… brala tak lapczywie, jakby tylko tego chciala…
Jej wzrok byl zamglony, byla w transie, nie wiem, czy od bicia, czy od penetracji tylka… ale emanowala seksem na odleglosc… to jest ekstaza…
Dotknelam jego tylka, pocalowalam ramie, troche balam sie zaglebic dalej, wiec tylko masowalam go, byl mocny… ale potem pomyslalam, ze jesli jest wygolony, to moze… ?
Spojrzal sie na mnie, jakby nie dowierzal… pewnie zastanawial sie, czy to dla niego, czy dla samej siebie. A tak po prawdzie, to chyba i dla siebie, i troche dla Anki…
Zaryzykowalam i zjechalam palcem w rowek… normalnie… jeszcze troche nizej… dobrze… dotarlam…

Spojrzal sie na mnie…
-Jestes pierwsza klasa…
– Wiem…
– Pocalujesz mnie, zaraz mi stanie…
Dla Anki, tylko dla niej to robie…
Pocalowalam… nieogolona twarz, szorstka… mocne usta… silny jezyk… kurcze bierze mnie, wale kutasa, trzymam palec prawie w tylku i caluje sie z metem, którego kilka minut temu sie brzydzilam…
Mój poziom podniecenia wzrasta, a opory maleja… na szczescie staje mu, moze potrzebuje zwyklej czulosci, a nie mechanicznego seksu, to tez czlowiek i nie wiadomo ile przeszedl w zyciu.
Zaraz Anka znowu powie swój tekst o matce Teresie, ale ja mysle tylko o wlasnej przyjemnosci.
– Widzisz, to przez ciebie…
Anka sie produkuje, a chwila ze mna i facet jest gotowy… moze to prawda, ze po prostu mam to sobie…

– Polózcie sie na lózku, musze ja zerznac…
Wstali, Józek polozyl sie pierwszy, Anka od razu nabila sie tylkiem, rozlozyla nogi i Janek zaczal wkladac w cipe.
Cofnelam sie na krzeslo, ale juz nie zaslanialam sie nerwowo, paradowalam z piersiami na wierzchu, i tak seksu jest pelno…
Anka jeknela, dwa porzadne kutasy razem, to jest jak orkiestra symfoniczna. Razem pracuja jak tloki, a miejsca jest zawsze za malo…
A co tam… podeszlam i polozylam sie obok nich, bluzka nie zaslanialam…
Obydwaj sie spojrzeli… wiem, ze to Anki dzien, ale co mam zrobic, zostawic ja, pobija i bedzie widac…

Nie lubie nerwówki, mam byc przyjemnie i radosnie…
– Slabnie mi… powiedzial Janek…
Wyciagnal i dal jej do ciagniecia…. a cipka Anki wystawiona na widok kusila mnie niemilosiernie…
Nagle Józek walnal z calej sily wlasnie w te piekna cipke…
Anka az zawyla…
– Zmiana.
Wyciagnal i próbowal wepchnac w cipke…
Widzialam jak Anka sie waha, ale podniecenie zwyciezylo…
I w tym momencie znowu oberwala od Janka…
– Ta kurwa nie umie ciagnac…
Odszedl do butelki i pociagnal prawie polowe…
– Nie chlej tyle, bo w ogóle nie stanie… rzucila Anka…
– Ty mnie kurwo nie pouczaj, nie takie bralem…

Prawie belkotal, byl pijany i nie zdawal sobie z tego sprawy…
– Ty… spojrzal sie na mnie… chodz tu do mnie, postaw go… raz juz sie udalo…
– Wal sie, za duzo pijesz… tam masz laske, ona jest do tego…
Wkurwilam sie na te cala sytuacje, jak Anka chce to niech robi, ja nie chcialam tu przychodzic…
Zamyslil sie… zachwial… i podszedl do Anki…
Chwycil ja za wlosy, szarpnal na dól…
– Wyliz mi dupsko, moze stanie…?
Wypial sie, a Anki glowa zostala skierowana na jego tylek…
Józkowi przez to wyskoczyl, ale kleknal za nia i walil jej cipe, ale widzialam jak po chwili przekladal w dupe.
Ma Anka co chciala, dostaje w dupe i lize dupe. Fajna sytuacja, ale nie w takim towarzystwie.

Moje podniecenie zanikalo, a wchodzilo bardziej zdenerwowanie i zniecierpliwienie…
Sytuacja nie wygladala rózowo… jego kutas nie podnosil sie…
Oczywiscie moja glówka latala na najwyzszych obrotach i cholera… przyszlo mi cos do glowy.
Jestem kurwa i przyjaciólka, niech strace…
Wstalam, sciagnelam bluzke, zsunelam spódniczke dla wygody i w samych rajstopach z golymi piersiami polozylam sie pod niego, aby wziac mu do buzi i obciagnac…
Jego reka natychmiast docisnela moja glowe az do brzucha, tak ze teraz ja mialam go calego w buzi…
Jesli mu nie stanie, to pobije Anke, a moze i mi sie dostanie, a gdy walne gazem to bedzie jeszcze gorzej…
– To kurwa rozumiem… zobacz Józek jak szmaty pracuja…
– Mi podoba sie caly czas… fajna dupa, ciasna…
Jego reka wyladowala na mojej nodze… a jakas d**ga dlon dotknela mój tyleczek…
– Ta jest bardziej mieciutka… przyjemniejsza…
Koneser, cholera, wiem, ze mam mieciutka i fajna, ale nie dla obwiesi…

– Przesiade sie…
Nie zrozumialam o co chodzi.. ale po chwili poczulam… Józek wlasnie rozrywal mi rajstopy… chcialam sie wyrwac, ale Janek tak mocno trzymal moja glowe, ze ledwo lapalam oddech…
Juz jego lapa byla w stringach, juz je odsuwal…
Uslyszalam jak naplul i co… glówka wchodzila juz w dupe…
Kurwa mac, ale jestem wkurwiona, jestem za dobra, trzeba bylo siedziec na krzesle, mam za swoje…
Próbowalam sie wyrywac, ale ci faceci to byly chlopy… kazdy mial lape jak imadlo… a dodatkowo siedzial na mojej jednej nodze… bez wyjscia…
Wszedl… kurwa jak boli… nie mialam dawno korka, bo i po co… a tu masz…
Ale boli… jest stanowczo za sucho…
Wyciagnal i naplul jeszcze raz, chyba zrozumial… teraz wszedl lepiej…
Jezu… na co ja sie dalam… dobrze, ze nie wlazl w cipe…

– Jedziesz damulke w dupe… ?
– A co… sama sie nadstawila… to wszystkie sa kurwy… tylko jedno im w glowie…
– Staje mi, tylko dobrze ja rozprowadz, zaraz sie zmienimy… ale najpierw dociagnie…
Mial racje, stawal mu i robil sie wiekszy, a uscisku nie zwalnial, nadal byl caly w buzi…
– To moze zerzniesz mnie w dupe… uslyszalam glos Anki…
Poczulam szarpniecie za wlosy…
– Nadstaw sie…
Szybko spojrzalam sie na Anke, ta kurwa nadal w ekstazie, nawet nie zwrócila uwagi, ze d**gi jedzie mnie w dupe…
Ustawila sie tak, ze mialysmy twarze obok siebie…
– Nienawidze cie… syknelam…
– Jest bosko… ale mi dobrze…
– Masz spuchniete oko…
– I co z tego, teraz wiem, ze zyje…
Rozplaszczyla sie, wygiela tylek i zamknela oczy… a Józek byl juz calym kutasem w moim tylku…
Nie powiem, lubie… ale nie chce…i te dwa uczucia walcza teraz we mnie…

Janek chyba wszedl Ance w cipe, bo ta jeknela…
– Jak chcesz to mozesz sie tam zlac…
– Anka…
– Spokojnie, biore tabletki…
– Ale oni moga miec cos… wiesz…
– Nie przesadzaj…
– Ciasna jestes, fajna…
– Dla ciebie wszystko… wal ile chcesz…
– Teraz to chce tej dupy… damulki… Józek zmiana…

Moglam uciec, wyrwac sie, walnac gazem i wiac… ale czy Anka ucieknie ze mna ?
Nim ona sie zorientuje to bedzie po ptakach, a moze nawet jeszcze mnie wyzwie… zostalam.
Wygieta z wypietym tylkiem… sucz do rzniecia, lania do pokrycia…
Nawet nie naplul, wszedl i zaczal mnie pierdolic, tak… pierdolic, bo walil jakby dupy nie mial sto lat… a kutas stawal coraz bardziej… trzezwial… i wracal do zywych…
– A ty mi obciagnij… to do Anki…
Anka wyciagnela sie przede mna i lizala mu jajka…
– A ty kurwo wyliz swojej kolezance… biora mnie lesbijskie klimaty…
W sekunde Ania rozlozyla nogi… jak ci dam… lesbo… specjalnie to wykorzystuje…
Zaczelam markowac… ale gnój szarpnal mnie za wlosy i wcisnal w jej w cipe…
– Porzadnie jej wyliz…

Wszystko idzie nie tak, nie chcialam dzisiaj dawac, nie tym obwiesiom, na dodatek mój pierwszy bedzie mnie szantazowac, Robert oddala sie… dlaczego wszystko wali sie w jednej chwili…
Ten mnie rypal w tylek, a ja kombinowalam zrzadzenia losu… i jeszcze musialam lizac jej cipe… nie bedzie rozkoszy… cholera nie dzis…
– Siadaj sie na mnie… to do Anki…
Cale szczescie… usiadla sie przodem, on ja objal i przytulil, tylek wypial sie…
– Józek pakuj w dupe…
Józek wyszedl w mojego tylka i podszedl do Anki… za chwile przylozyl…
Uf… chcialam uciec… ale Anka tak krzyknela, ze sie odwrócilam…
– Powoli, boli mnie dupa…
– I kurwa ma bolec, nie po to tu przyszlas… ?
I walnal ja w tylek, ze od razu pokazal sie czerwony slad… a potem d**gi i trzeci…
Anka juz byla cicho, a oni jechali równo…
Ale to jest piekny widok… dwa duze tloki w malutkim tyleczku…
Józek szarpnal Anke za wlosy…
– i jak ci kurwo jest ?
– Bosko…
– Ja pierdole, gówno maja we lbach te baby…

– A ty piekna, gdzie… pomasuj mi dupe…
Zastanowienie… i co… wgramolilam sie z powrotem na lózko, naslinilam palce i zaczelam mu masowac…
– Piekne masz te cyce… mamuskowate… dawaj je…
Chwycil jedna reka… scisnal…
– Daj pyska…
Przyciagnal mnie d**ga reka i zaczelismy sie calowac… i wtedy zrobil to… czego sie nie spodziewalam… zacisnal dlon na moim karku… zrobil cos, co zawsze mnie rozbrajalo w swojej sile, a mojej uleglosci.
Jak mnie strzelilo… jak wcisnelam jezyk w jego…poczul to… przyciagnal jeszcze mocniej… poczulam jego sile… im wieksza, to moja uleglosc tez rosla…
Paluszek krazyl wokól jego dziurki, czasami nawet w srodku lekko… przytulilam piersi do jego ramienia… on zaczal sie prezyc… przyspieszac… pojekiwac…
Nagle… szarpniecie za szyje i ruch na dól…
Wyciagnal z Anki i wsadzil mi do buzi… z tylka do buzi… cholera… czy ten dzien sie nie skonczy… i zaczal strzelac… jeczal jak prosie… i tak mocno wciskal, ze juz bolalo…
Oblizywalam, bo nie bylo innego wyjscia…zreszta moja cipa juz oddychala za dwoje…
– O kurwa… ale mnie wzielo… ale to jest dobra suka… ty to umiesz…
Nadal wycieral moja twarza swojego kutasa…
– A ty Józek ?
– Zaraz dojde…
Znalazlam reka dojscie do jego tylka, nogi mial rozszerzone, kolana podniesione wiec szybko dotknelam, dwa ruchy i gosc zaczal sie prezyc…
– Gdzie lac…?
– Tutaj…
Anka zeskoczyla i wziela do buzi… ona mu walila, obciagala, ja masowalam, a on lal.
Ta spermopijka wyssala mu ostatnia krople…

A ja poczulam reka na moim tylku… jak go masuje…
– Mam jeszcze raz na ciebie ochote..
– To wlóz w dupe i jedz dalej…
I nim sie zorientowalam, Janek juz wpakowal swojego kutasa jeszcze raz mi w tylek..
Tak, to bylo mi potrzebne, podraznienie cipy przez scianki dupy…
Orgazm galopowal, chyba przez to zaskoczenie… glowe wcisnal mi w jajka Janka, tak, ze dwie go obrabialysmy… a jego jazda w tylku przyniosla mi dosc przyjemny orgazm…
Nie chcialam, ale samo mnie wygielo…
– O… tak suka dostala skurcz cipki… ale to kurwa…
Uslyszalam jak sie smieja…

Boze, jak mnie zeszmacono dzisiaj, nie chcialam, a dalam. Gardze soba, Anka to ma opierdol, ostatni raz bylam z nia tutaj. Gdyby nie fajna wielkosc ich kutasów dzien bylby zupelnie zmarnowany.
Dalam menelom, a sni mi sie Robert. Gdyby wiedzial, komu dalam pewnie brzydzilby sie podac mi reke…
Wiem, pomoglam Ance, ale czy to jest wystarczajace usprawiedliwienie, jestem szmata i koniec, I jeszcze dostalam orgazm, Kurwa jak nic.

Bir yanıt yazın

E-posta adresiniz yayınlanmayacak. Gerekli alanlar * ile işaretlenmişlerdir