Zróbmy zonie to we dwóch

Ben Esra telefonda seni bosaltmami ister misin?
Telefon Numaram: 00237 8000 92 32

Funny

Zróbmy zonie to we dwóch
Rozdzial 1 – Decyzja

Stalo sie cos dziwnego. Po tylu latach malzenstwa zaczela mnie przesladowac wizja seksu grupowego. Mimo przeróznych fantazji, na które w wiekszosci Beata sie zgadzala bez oporów typu jakies przebieranki czy tez gadzety, z tym pomyslem od poczatku wiedzialem, ze beda klopoty! Jej akceptacja moich chorych pomyslów ograniczala sie do nas dwojga. A mnie coraz czesciej chodzilo po glowie to, ze raczej bardziej mnie by zainteresowalo nie to, zebym ja rznal, ale raczej, zeby sprawdzic swa reakcje, kiedy ja ktos inny bedzie rznal! Dlugo to w sobie trawilem, az doszedlem do wniosku, ze musi to byc nie sam ogier, na co na pewno nie bedzie zgody Beaty, ale raczej jakas para, najlepiej jak my, malzenstwo. Ta para musialaby byc zupelnie nam nieznana i najlepiej z innego miasta, zeby nie nastapilo jakies przypadkowe spotkanie na miescie, albo jeszcze gorzej w pracy. Ot, takie spotkanie niezobowiazujace, gdzies w motelu czy pensjonacie. Do tego wiedzialem, ze gdybym Beate poinformowal o tych planach, na pewno by sie nie zgodzila! Po tylu latach malzenstwa bylem tego pewien! To musialoby byc dla niej pelne zaskoczenie, improwizacja, ale starannie przeze mnie przygotowana. Musiala byc postawiona przed faktem dokonanym. Ale jak to zrealizowac? Nad tym zagadnieniem dlugo sie zastanawialem…
Niespodziewanie wpadlem na pewien pomysl. Odkrylem rubryke towarzyska w pisemku erotycznym. Po dlugich wahaniach wyslalem ogloszenie:
„Malzenstwo w srednim wieku (ona – sredniego wzrostu, szczupla, zgrabna brunetka, on – sredniego wzrostu, szatyn) poznaja malzenstwo, pary zainteresowane wspólnym spedzeniem weekendów, wyjazdów. Pelna higiena i dyskrecja zapewniona. Fotooferty przyspiesza odpowiedz.”
Ogloszenie ukazalo sie po miesiacu. Po dwóch miesiacach przyszla gruba koperta. Ku memu zaskoczeniu ofert bylo nawet wiecej niz sie spodziewalem. Po pierwsze przerzucilem zdjecia. I od razu – BINGO! Niska, zgrabna blondynka, w bialej bieliznie, o sympatycznej twarzy i jej partner, dobrze zbudowany brunet, sredniego wzrostu w slipach. Jako kontakt podany byl jego telefon do pracy, prosic Tomka. Numer byl warszawski, sródmiescie. Nie bardzo mi to odpowiadalo. Wstepnie zaplanowalem, ze para powinna byc spoza Warszawy, ale ci na zdjeciu wzbudzali moje zaufanie. Postanowilem, ze wpierw sie naradze z facetem, jak to wszystko rozegrac, no i przy okazji zweryfikuje swój osad ze zdjecia.
Juz nastepnego dnia wykrecilem numer. Odezwal sie niski, meski glos:
– Tak, slucham…
– Chcialbym mówic z Tomkiem, – zachrypialem,
– Przy telefonie, o co chodzi?
– Dzwonie w sprawie ogloszenia, na które otrzymalem od pana odpowiedz…
– Tak, zgadza sie, ale wolalbym, abysmy sie gdzies lepiej spotkali, wie pan, teraz nie moge rozmawiac…
– Oczywiscie rozumiem, moze gdzies na miescie?
– Aha, moze barek w Europejskim o 18-tej?
– Dobra, bede, poznam pana po zdjeciu…
– O, wlasnie, jakby pan mógl wziac takze wasze…
– Oczywiscie. To do zobaczenia…
Odlozylem sluchawke caly mokry. Badz, co badz bylo to przezycie.
O 18-tej wkroczylem do barku w Europejskim. Juz czekal. Siedzial pod oknem czytajac gazete. Byl nizszy niz mi sie wydawalo. No i troche starszy niz na zdjeciu.
– Mozna sie przysiasc?
– Przepraszam, ale czekam na kogos, – odpowiedzial, nie podnoszac glowy.
– Jesli sie nie pomylilem, to na mnie… – wychrypialem,
Podniósl sie natychmiast odkladajac gazete i spojrzal na mnie z zaciekawieniem. Wydawalo mi sie, ze wstepny osad wypadl pozytywnie. Wyciagnal reke:
– Tomek, co dla ciebie zamówic…
– Krzysztof, – przedstawilem sie, – dla mnie espresso z mleczkiem, – usiadlem na krzeselku, a on podszedl do barku i po chwili powrócil z kawa.
– To od czego zaczniemy? – zapytal,
– Wpierw moze pokaze zdjecia, wasze ja widzialem, mnie juz tez poznales, wiec pozostaje moja zona…
Wyciagnalem z kieszeni koperte, w której mialem przygotowane wczesniej zdjecia. Wzialem te, które robilem zonie polaroidem. Szczególnie liczylem, ze wywra na nim duze wrazenie te w erotycznej bieliznie.
Podalem mu pierwsze zdjecie Beaty i przygladalem sie uwaznie jego twarzy. Widac bylo, ze dziala na niego, ale stara sie tego po sobie nie pokazac. Pokerowa twarz! Pózniej podalem mu nastepne trzy najciekawsze. Jedno w czarnych ponczoszkach z podwiazkami w tiulowej sukience i czerwonych, koronkowych figach. d**gie w biustonoszu i figach z rozcieciami na jej szparke i ostatnie, na którym byla tylko w bialych ponczochach z paskiem.
– No wiec jak? – zapytalem z obawa, ze powie, ze mu nie odpowiada.
– No, w porzadku, – powiedzial zwracajac mi zdjecia z usmiechem, – podoba mi sie i zawartosc i opakowanie. Ciesze sie, ze tez lubisz, jak partnerka sie seksownie ubiera…
– Mhm, lubie to, sadzac po zdjeciu twej partnerki, tez to lubisz, to chyba dobrze…
– Taaa, tu jest wszystko ok. Ale jest jeszcze kilka problemów, – wyciagnal z kieszeni Camele, – zapalisz…
– Co masz na mysli? – zaciagnalem sie papierosem, – cos nie tak?
– Czy mieliscie juz tego typu kontakty z innymi parami?
– Nie, – pokrecilem glowa, – to jest pierwsza próba i do tego ona nic o tym nie wie. A ty, to znaczy wy?
– Kiedys spróbowalem, wiesz, zgadalem sie kiedys przy wódeczce ze znajomym.
– I co? Jak bylo? – zaciekawilem sie.
– Gówno! – ze zloscia zdusil papierosa w popielniczce, – spotkalismy sie u nich na kolacyjce i jak doszlo do rozmowy na ten temat, Krysia powiedziala, ze jej to nie interesuje i ze nie ma zamiaru w takim czyms uczestniczyc. Obrazila sie, rozplakala sie, dostala histerii i musialem sie ewakuowac. Koszmar! Próbowalem z nia pózniej jeszcze rozmawiac na ten temat, ale boje sie, ze jak co do czego, to moze to wszystko nie wypalic, nie chcialbym, zebyscie pózniej byli rozczarowani…
– No to faktycznie mamy problem, bo Beata tez o tym nic nie wie. Tez, tak jak wy, kiedys rozmawialismy na ten temat, ale nie uslyszalem ani tak, ani nie… W ogóle temat olala totalnie…
– Dobra, to chociaz wiemy na czym stoimy… – rozprezyl sie, – Staram sie byc szczery wobec ciebie. Powiedz mi jeszcze, czy to twój kaprys, to cie podnieca?
– Nie wiem jak to bedzie, ale zeby sie nie skonczylo to tym, ze zostaniemy tylko ty i ja, bo ja w to nie wchodze… – zasmialem sie i tez zgasilem papierosa, – a tak na powaznie to jestem troche znudzony monotonia takiego zwyklego „ciupciania”. Zawsze tak samo. Zmiany pozycji juz prawde mówiac nie wystarczaja, ciagle w gruncie rzeczy to samo, od tylu, przodem, bokiem… A ty?
– U mnie podobnie, ale jeszcze dochodzi jedna sprawa, – zapalil nastepnego papierosa, – natura obdarzyla mnie dosyc duzym ptakiem. Poczatkowo, na studiach i pózniej wydawalo mi sie to powodem do dumy, ale w malzenstwie sie okazalo, ze Krysi chyba to za bardzo nie odpowiada, wydaje mi sie, ze ja po prostu boli…
– Nie rozmawiales z nia?
– Rozmawialem, ale ona twierdzi, ze wszystko jest w porzadku. Chce sprawdzic, czy to sa tylko moje przypuszczenia, czy tez prawda. Ale to, co mówiles o was, nas tez dotyczy. A jak z twoim przyrodzeniem, mam nadzieje, ze nie jestes tak wyposazony jak ja – spojrzal sie na mnie z obawa.
– Chyba jestem normalny. Wymiarów ci nie podam, ale ja z kolei zawsze marzylem o wiekszym ptaku.
– Nie masz o czym marzyc… To jest prawda, ze rozmiary nie maja nic wspólnego z satysfakcja… A jak z tym, no zdrowiem i higiena z waszej strony? Bo ja zrobilem wszelkie badania, AIDS, syf itd., natomiast Krysi, no tez chyba jest OK. Gdyby cos bylo nie tak, to by wyszlo takze u mnie, no nie?
– Tu sa moje wyniki, – wyciagnalem wyniki badan, które zrobilem tydzien wczesniej, – co do mojej zony, to rozumiesz, ze jest tak samo… Pasuje?
– W porzadku, ale jak to rozegramy?
– Wiesz, zastanawialem sie nad tym juz wczesniej. Myslalem o jakims przypadkowym spotkaniu w motelu, czy cos takiego, ale z tego co mówiles wynika, ze lepiej by bylo je oswoic, przyzwyczaic do nas. Moze gdzies razem sie wybierzemy nieobowiazujaco, jako znajomi ze studiów, chyba musielismy je konczyc mniej wiecej w tym samym czasie?
– W 76, Uniwersytet Jagiellonski.
– Troche sie mijamy. 1974, Politechnika Warszawska.
– To nic, mozemy sie znac z jakiegos zjazdu ZSP, czy cos takiego…
– Nie dzialalem, i ona o tym wie. Ale jezdzilem na obozy narciarskie…
– Pasuje, – ucieszyl sie, – Zakopane? Szczyrk?
– No, to mamy punkt zaczepienia. Proponuje taki scenariusz. Jak mozecie, idziemy w sobote razem na dancing. Dziewczyny sie z nami oswoja, poznaja. A potem… sie skontaktujemy i ustalimy, co dalej.
– Wolalbym piatek, i jesli wszystko bedzie w porzadku, w sobote mozemy zorganizowac spotkanie.
– Widze, ze zdjecie mojej zony zadzialalo! Zaczales sie spieszyc, – zasmialem sie ironicznie.
– Nie, to znaczy tez, – tez sie usmiechnal, – ale oprócz tego wszystko by musialo sie przesunac o dwa tygodnie, bo w przyszlym tygodniu musze wyjechac, a i Krysia chyba nie bedzie mogla, z przyczyn naturalnych, rozumiesz…
– Hm, – pokiwalem glowa ze zrozumieniem, – mnie to odpowiada. To co, masz mój telefon, na wszelki wypadek, ale mysle, ze mozemy sie umówic juz dzisiaj.
– Preferujesz jakas knajpe?
– Nie, wszystko jedno. Co proponujesz?
– Moze „Cristal”? Zarezerwuje stolik i spotykamy sie o 20.
– Dobra. Spotykamy sie w piatek. Postanowione…
– Tak. Aha, moze na wszelki wypadek przygotujmy od razu cala akcja? Moze akurat wszystko pójdzie dobrze?
– W porzadku, ale co masz na mysli?
– Wiesz, wezme klucze od znajomego, który wyjechal za granice i zostawil mi pod opieka mieszkanie w sródmiesciu…
– Masz racje, moze sie uda za pierwszym razem. My chyba mamy podobne charaktery, no nie? – powiedzialem z ulga, ze tak wszystko nam sie ulozylo.
– Nooo, – zasmial sie i rozstalismy sie zaprzyjaznieni.
Kiedy wrócilem do domu oczywiscie pierwsze pytanie Beaty bylo:
– Gdzie byles tak dlugo? Miales byc w domu od razu po pracy?
– Spotkalem znajomego ze studiów, – wyjasnilem zdejmujac kurtke, – poszlismy na kawe pogadac…
– Ze tez zawsze gdzies idziesz sam. Nie pomyslisz, ze ja tez bym chetnie gdzies poszla…
– A wyobraz sobie, ze tez o tym pomyslalem! Postanowilismy sie jeszcze raz spotkac z zonami, i pójsc gdzies sie zabawic!
– O, to wspaniale! – ucieszyla sie, – kiedy idziemy?
– W piatek, do „Cristalu”.
– Cudownie, to juz pojutrze! Musze sobie przygotowac kreacje. W co chcialbys, zebym sie ubrala?
– Najlepiej w nic, ale jak juz cos musisz wlozyc, to wiesz, co lubie…
– Wiem, wiem, zberezniku, ubiore sie tak jak lubisz… – zachichotala zalotnie.
Widac bylo, ze naprawde sie ucieszyla, ze gdzies wreszcie wychodzimy.

Bir yanıt yazın

E-posta adresiniz yayınlanmayacak. Gerekli alanlar * ile işaretlenmişlerdir